Niestety mimo dosyć interesującej zagadki ledwo dobrnęłam do końca filmu. Bardzo nie
podobało mi się wprowadzenie do Bonda, czyli te panny w wodzie. Jeśli chodzi o
muzykę, to okropna, irytująca, utrudniała mi odbiór filmu. Piosenka nie przetrwała próby
czasu. Pan Moor trochę już za stary do tej roli. Mogli ewentualnie dać mu starsze
partnerki, chociaż taką niezłą 40tkę. Młody wiek łyżwiarki za nadto kontrastował z
Bondem. Duet Bonda z hrabiną interesujący, w końcu młodość to nie wyznacznik piękna
i uroku osobistego.
Dziękuję za uwagę, było to moje skromne zdanie.
Owszem, Moore już podstarzały, ale mimo to stworzył tutaj swoją najlepszą rolę jako 007.
Jest to też jego ulubiony bond spośród tych, w których zagrał. Najmniej błazenady, najwięcej brutalności.
Dziwię się, że miałaś problem z dobrnięciem do końca, bo tempo akcji jest bardzo dobre, a efekciarstwo jest bardzo stonowane co wychodzi filmowi na dobre.
Bardzo dobra odskocznia po kosmicznie głupkowatym "Moonrakerze".